Stoimy u progu Igrzysk Olimpijskich w Tokio. Igrzysk szczególnych – odartych z atmosfery wielkiego sportowego święta przez liczne obostrzenia, odbywających się przy pustych trybunach. Igrzysk szczególnych dla polskiej siatkówki, bowiem ze startem drużyny mistrzów świata Vitala Heynena wiążemy uzasadnione medalowe nadzieje. Właśnie o Igrzyskach porozmawiamy z trenerem IM Faurecia Voley Jelcz-Laskowice Krzysztofem Janczakiem, olimpijczykiem z IO Atlanta 1996. Trenera zapytamy o olimpijskie wspomnienia, medalowe prognozy, pracę z Kadrą Polski rocznika 2008  oraz zbliżający się sezon rozgrywek 2 Ligi. Zapowiada się bardzo ciekawie - chyba nie musimy namawiać Was na lekturę?  

 ab

 

Red. 23 lipca rozpoczną się Igrzyska Olimpijskie w Tokio. Jako olimpijczyk pewnie czekasz na tą imprezę i ma ona dla Ciebie szczególne znaczenie? Jaka była twoja droga na Igrzyska Olimpijskie w Atlancie?

KJ. Tak, Igrzyska Olimpijskie to impreza jedyna w swoim rodzaju, wykraczająca swoim wymiarem daleko poza płaszczyznę sportowej rywalizacji. Droga każdego sportowca na Igrzyska to wiele lat sportowej kariery, czyli codziennego wysiłku wkładanego w treningi. Nasza droga jako drużyny na Igrzyska też była bardzo długa. Walcząc o bilety olimpijskie i wyjazd na Igrzyska w Atlancie przeszliśmy ścieżkę prowadzącą przez greckie Patras, gdzie rozgrywany był turniej kwalifikacyjny do Igrzysk. Rywalizowaliśmy tam z drużynami Hiszpanii, Japonii i ekipą gospodarzy, a z turnieju olimpijską przepustkę uzyskiwała tylko najlepsza drużyna. Najtrudniejszy mecz stoczyliśmy z Grekami (3:2) i wygrany tie-break sprawił, że zagraliśmy w Atlancie. Było to duże wydarzenie dla polskiej siatkówki, bo zespół prowadzony przez trenerów Wiktora Kreboka i Grzegorza Rysia wywalczył pierwszy awans na Igrzyska od 1980. Ponadto byliśmy w Atlancie jedynymi reprezentantami Polski w rywalizacji zespołowej.

Red.  W 1996 roku uczestniczyłeś w Igrzyskach Olimpijskich w Atlancie jako młody 22-letni siatkarz. Jak traktowałeś szansę olimpijskiej rywalizacji wtedy i jak spoglądasz na nią z perspektywy czasu?

KJ. Skład olimpijskiej drużyny był bardzo młody. Wszyscy traktowaliśmy to jako życiową szansę. Przygotowując się do Igrzysk trenowaliśmy bardzo mocno, po 3 razy dziennie. Para trenerów Krebok i Ryś przygotowywała nas mocno pod względem wytrzymałościowym. Okazało się, że znalazłem się w 12-osobowym składzie lecącym do Atlanty. Było to bardzo duże wyzwanie. Przede wszystkim byłem młodym zawodnikiem, podobnie jak większość kadry. To były pierwsze momenty, w których tak naprawdę dojrzewaliśmy do przyszłego grania. My jeszcze nie byliśmy w pełni ukształtowanymi zawodnikami. Zresztą 1996 roku siatkówka, zarówno ta reprezentacyjna jak i klubowa, znajdowała się na zupełnie innym poziomie organizacyjnym w porównaniu z aktualną sytuacją. W Polsce graliśmy na 1-2 dużych obiektach, były to hale Urania w Olsztynie i hala w Częstochowie. Inne hale ligowe odbiegały warunkami, były to małe sale. Wyjście na pierwszy mecz w Atlancie było zderzeniem z innym światem.

 

mxvbnrt3q5oedp6uo5jwdpng4ox7woe8

 

Red. To zderzenie musiało być mocne, skoro w pierwszym meczu turnieju mierzyliście się z Amerykanami?

KJ. Ogrom hali, ilość kibiców sparaliżował poniekąd nas wszystkich. Ale tak jak mówiłem były to początki, pierwszy awans na Igrzyska Olimpijskie od 1980 roku. To był początek odradzania się polskiej siatkówki. Było to niesamowite przeżycie, ale nie ukrywam, że byliśmy nie do końca ukształtowanymi siatkarzami. Mówię oczywiście ze swojej perspektywy. Ta młodość powodowała, że mieliśmy sporo stresu.

Red. Z tym stresem w późniejszych etapach karier radziliście sobie o wiele lepiej. Uważasz, że doświadczenie z Atlanty pozwoliło Wam rozwijać swoje kariery?

KJ. Na pewno. Ja mogę mówić o sobie, ale moi koledzy z drużyny zgodnie stwierdzą, że to było coś co pchnęło nasze kariery do przodu. Dzięki obecności, grze na Igrzyskach uczyniliśmy duży postęp jeśli chodzi o rozwój polskiej siatkówki, który po 1996 roku przyśpieszył. Powiem krótko to było niesamowite przeżycie. Oczywiście fajnie byłoby zdobyć medal. Nam się nie udało. Mało tego, na wszystkie mecze ugraliśmy tylko 1 seta. Polska siatkówka próbowała się wtedy wzbić do elit, w których znajduje się obecnie . Uważam, że sam awans na Igrzyska Olimpijskie to było coś wielkiego.

Red.  Oprócz rozgrywek ligowych siatkarze uczestniczą w imprezach mistrzowskich takich jak Mistrzostwach Europy i Mistrzostwach Świata. Czy Igrzyska Olimpijskie to dla siatkarzy coś szczególnego? Czy w Atlancie było czuć wyjątkową atmosferę tej imprezy?

KJ. Olimpijską atmosferę było czuć wszędzie. To było coś wspaniałego. Natomiast każdy sportowiec wyczynowy ma do wykonania na Igrzyskach swoją pracę. To nie jest tak, jak często jest przedstawiane, że Igrzyska to dla sportowców zabawa i wspólne imprezy w wiosce olimpijskiej. Oczywiście są momenty na relaks i chwilę luzu. Jednak codzienny trening, przygotowanie do następnego meczu wyzwala w nas takie poczucie, że my nie możemy się bawić. Musimy być skoncentrowani na tym co za chwilę nas czeka, na próbie wygrania następnego meczu. Tak naprawdę sportowiec dopiero gdy kończy się jego ostatni mecz, ostatni start zaczyna żyć w pełni tą atmosferą sportowego święta z całą jego otoczką.

Red. Nawiązując do Twojej odpowiedzi zapytam, czy śledziłeś występy reprezentantów Polski w innych konkurencjach? Czy był na to czas, żeby kibicować kolegom na innych olimpijskich obiektach? Dodam, że w Atlancie było co oglądać, bo Igrzyska przyniosły nam obfite medalowe plony.

KJ. Cała reprezentacja Polski mieszkała razem w jednym obiekcie. Na dole było takie miejsce, gdzie mogliśmy śledzić występy w poszczególnych dyscyplinach. Gdy ktoś zdobył medal wiadomo był jakiś mały torcik, brawa i gratulacje. Nie ukrywajmy, że jesteśmy w tym momencie jedną wielką rodziną i jeden drugiemu kibicuje i wspiera. Pamiętam walki Pawła Nastuli, Andrzeja Wrońskiego, Wojtka Bartnika. Wiem, że inni sportowcy mocno kibicowali nam jako siatkarzom. Byliśmy tam jedyną drużyną reprezentującą nasz kraj w sportach zespołowych i czuć było wsparcie kolegów i koleżanek z reprezentacji. Z naszą siatkarską reprezentacją w Tokio będzie pewnie podobnie, choć z ich startem wiązane są o wiele większe nadzieje. Ja bym nie chciał budować presji, mówić o tym, że wrócą do kraju z medalami, ale myślę, że to są zawodnicy, którzy mają przede wszystkim umiejętności i faktycznie ich start może być zwieńczony medalem. Życzę im tego z całego serca.

 

TS Faurecia Volley JL vs PKPS Siatkarz Bierutów 185

 

Red. O Igrzyskach w Tokio jeszcze porozmawiamy. Po zakończeniu kariery zawodniczej  pracujesz jako trener, zarówno w siatkówce seniorskiej, jak i młodzieżowej. Jak przez te 25 lat od Igrzysk w Atlancie zmieniła się nasza dyscyplina?

KJ. Generalnie organizacyjnie polska siatkówka jest na zupełnie innym poziomie. Lata lecą i we wszystkim idzie progres. Trzeba jednak zaznaczyć, że my przygotowując się do Igrzysk i na nich startując mieliśmy zagwarantowane warunki na miarę tamtych czasów i nie mogliśmy na coś narzekać. Teraz to wygląda zupełnie inaczej. Wymagania i standardy się podniosły. Teraz wygląda to znacznie bardziej profesjonalnie, zwłaszcza u podstaw piramidy szkoleniowej. Widzę to z perspektywy swojej pracy jako trener kadry Polski dziewcząt rocznika 2008. Aktualnie przebywam z kadrą na zgrupowaniu w Policach. Dziewczynki mają 13, 14 lat, a ja jak miałem 13 lat to jeszcze w siatkówkę nie grałem. Dzisiaj te zawodniczki są w dwuletnim, niejednokrotnie trzyletnim procesie szkolenia. One tak naprawdę mentalnie są przygotowane do tego co mają zrobić na obozie, chcą pracować. Nie ukrywam, że robimy tutaj po 3 razy dziennie treningi. Atmosfera w zespole jest świetna. Chyba jestem szczęściarzem, że trafiłem na taką ekipę. Moi współtrenerzy, którzy ze mną pracują to wspaniali faceci, fachowcy. Mamy nadzieję, że pomożemy wyselekcjonowanym do kadry dziewczynkom w rozwoju i dojściu do czegoś wielkiego, jak chociażby udział w Igrzyskach Olimpijskich.  Gdy za kilka lat zobaczę taką dziewczynkę na Igrzyskach to pewnie łezka w oku się zakręci.

Red. Ta łezka zakręci się pewnie już w Tokio, kiedy na parkiet wyjdzie zawodnik z którym kilka lat temu pracowałeś jako trener Victorii Wałbrzych Łukasz Kaczmarek?

KJ. Kiedy zaczynałem pracę jako trener w Wałbrzychu do drużyny sprowadziliśmy Łukasza Kaczmarka, wtedy zajmującego się siatkówką plażową. Łukasz rozpoczął wtedy przygodę z siatkówką halową, ze szczęściem dla polskiej siatkówki. Pewnie wtedy kiedy opowiadałem o mojej przygodzie z Igrzyskami to myślał sobie „ fajnie by było kiedyś pojechać”, a teraz te marzenia zrealizował, jest tam. Mam nadzieję, że przyjedzie z medalem, a ja jako trener życzę mu tego z całego serca.

Red. Wróćmy jeszcze do Atlanty. Moment, który do dziś najbardziej kojarzy Ci się z Igrzyskami?

KJ. Nigdy nie zapomnę pierwszego meczu z USA. Graliśmy przeciwko gospodarzom, przy wiwatujących amerykańskich fanach. Tak jak mówiłem ogrom hali i doping publiczności nas przytłoczył. Bynajmniej nas młodych członków ekipy: mnie, Damiana Dacewicza, Piotra Gruszkę, Roberta Prygla, Marcina Nowaka, Krzyśka Śmigla. „Poszły” hymny, na trybunach zaczęła się fala i głośne skandowanie USA, USA. A trzeba zaznaczyć, że na trybunach było szacunkowo 20 tysięcy kibiców. Co warto podkreślić żywiołowo reagujących. Włosy stanęły mi dęba. Popatrzyłem się na Damiana Dacewicza, który stał przy mnie. Zapytałem krótko „Ty też?”, a on tylko kiwnął głową. Byliśmy wtedy naprawdę mocno zestresowani (śmiech). Fajnie jest wrócić wspomnieniami do tamtych czasów.

Red. Igrzyska w Atlancie były bardzo udane dla Polski. Nasi sportowcy zdobyli wtedy 17 medali. Jakie są Twoje przewidywania? Czy w Tokio uda się przebić ten dorobek?

KJ. Mam taką kibicowską nadzieję. Oczywiście najmocniej ściskam kciuki za siatkarzy, którzy są w ścisłym gronie faworytów. Jednak mocnych ekip jest w turnieju olimpijskim kilka i newralgiczna będzie faza ćwierćfinałowa. Wierzę, że drużyna Vitala Heynena da sobie radę i sięgnie po olimpijski krążek.

 

179423130 873194303229084 6536994772847928135 n

 

Red. Ostatnie pytanie dotyczyć będzie klubowej siatkówki i zbliżającego się sezonu 2 Ligi. Co dzieje się aktualnie w IM Faurecia Volley Jelcz-Laskowice? Czy zaczęliście już przygotowania do sezonu?

KJ. Sezon rozgrywek II Ligi Siatkówki rozpoczniemy meczem z Chełmcem Wałbrzych 25 września. Będzie to dla mnie wyjątkowe spotkanie, bo jestem wałbrzyszaninem. Liczymy na dobry start sezonu i już na to pracujemy. Wspólne przygotowania i treningi halowe rozpoczniemy już za moment, w sierpniu. Natomiast aktualnie zawodnicy realizują indywidualne plany treningowe. Część zespołu trenuje w hali CSiR pod okiem Krzysztofa Pilawy i wykonują dobrą, ciężką pracę. Podoba mi się zaangażowanie zawodników i liczę, że tę pozytywną energię i etos pracy podtrzymamy i przełożymy na sukcesy w sezonie 2021/2022.

Red. Tego życzymy Trenerze i trzymamy kciuki!!!

Partner - Koleje Dolnośląskie

KD2

Nasi partnerzy

Plansza sponsorzy 2023